Wróg number 1, czyli o psich nienawiściach

Czy zdarza Wam się, a właściwie Waszym psom nie polubić się z innym psowatym? Chodzi o takie nielubienie się od pierwszego spojrzenia. U nas właśnie miało to miejsce. Yuki od samego początku kiedy do nas trafił był (i nadal jest, właśnie leży koło mnie wtulając nos w pościel) bardzo przyjacielsko nastawiony do ludzi i do większości psów. Wiadomo zdarzają się starcia. No, ale to tak jak u ludzi, nie zawsze wszystko jest kolorowe i starcia zdarzają się i nam. Ale o tym nie będę się rozpisywać. No więc, gdy Yukine trafił pod nasz dach, podczas jednego ze wspólnych spacerów spotkaliśmy Jego. Pies, rasy owczarek niemiecki długowłosy, wiek nieznany, ale wygląda na psa dojrzałego/dorosłego. Wystarczyło jedno spojrzenie ich na siebie i nagle, jakby gęsta, ciężka chmura zasłoniła niebo. W większości przypadków jest tak, że dochodzi najpierw do takiego swego rodzaju "zbliżenia" - psiego obwąchania i albo się zostaje psimi przyjaciółmi albo nie. Jednak w tym przypadku nie było nawet zetknięcia nosami, ogonami ani niczym innym. Dzielił ich dobry metr długości. Od tego momentu wiedzieliśmy, że Yuki i owczarek przyjaciółmi nie zostaną, ba nawet nie zostaną kolegami. Zastanawiacie się pewnie, co zaszło podczas tego spotkania. Otóż po krótkiej (ale jakże znaczącej) wymianie spojrzeń, oba zaczęły krzyczeć po psiemu na siebie. (Muszę przyznać, że Yukiemu raczej to nie wyszło. Niestety - a może stety - Yukiniemu do szczekania trochę dalej niż bliżej, aczkolwiek czasem mu wyjdzie) Jegomość owczarek naprężył smycz niczym struna w gitarze, a hasior wywinął orkę (kojarzycie ten moment z "Uwolnić orkę", gdy wyskakuje ona z wody? To teraz wyobraźcie sobie to w wykonaniu Yukiego, prawda, że zabawne?). Jak się okazało, to był dopiero początek. Owczarek, nie dość, że mieszkał na tym samym osiedlu, to okazało się, że zamieszkujemy ten sam blok. Czy mogliśmy trafić gorzej? Odpowiem Wam - tak. Mogliśmy zamieszkiwać to samo piętro. Na szczęście tak nie jest. Szczęście w nieszczęściu jak to mawiają. Tak więc nasz pies już na wstępie swojego nowego życia zyskał wroga. Notabene on też się nim się stał dla innego psowatego.


Nasz bestia z reguły delikatnie mówiąc, ma wszystko gdzieś. Piętro niżej mieszka pies. Często zdarza się, że wciągu dnia wyje (najprawdopodobniej jest to przejaw lęku separacyjnego, bo dzieje się to w momencie, gdy Jego opiekunowie wychodzą z domu). Yukine zachowuje się natomiast tak, jakby miał stopery w uszach, jedyne co słyszy to piszczenie piłek, otwieranie lodówki i  to co do niego mówimy. Co do ostatniego, są momenty, gdy nas pieseł uparcie udaje, że nas nie słyszy. Jednak zdradza go lekki ruch gałek ocznych w nasza stronę ;) Tak więc Yuki ma gdzieś właściwie wszystkie odgłosy, które mają miejsce poza mieszkaniem.

Yukiego pobudliwości w domu, przez większość czasu oscyluje w granicach 2/3 (w skali od 1 do 10). Jednakże, gdy słyszy odgłosy tamtego psa (tuż obok bloku mamy park i nasze okna na niego wychodzą, więc w łatwy sposób mogliśmy zobaczyć powód ego stanu) pobudliwość wzrasta nagle do 8 stopnia. Zaczyna się nagłe kręcenie po całym mieszkaniu, popiskiwanie, wycie. Co najśmieszniejsze i zarazem najdziwniejsze, mieszkamy na 7 piętrze (nasz blok nie jest też takim standardowym blokiem, tzn. że wyjście z niego nie ma miejsca na piętrze 0, ale znajduje się na -1, tak więc to 8 pięter różnicy). Zastanawiać się możecie, co wtedy robimy. Otóż staramy się uspokoić i obniżyć poziom pobudzenia naszego psa. Przede wszystkim, co ważne w takich i innych sytuacjach, nie powinno się psa przytulać. Gdyż przytulenie mogłoby stać się czynnikiem, który mówiłby naszemu psu, że jego zachowanie jest przez nas akceptowane, a wręcz powoduje w nas odruch przytulenia. A wiec takiego czegoś, w takiej sytuacji się wystrzegamy. Co wiec robimy? Nauczyliśmy naszego psa komendy "nie wolno/nie". Gdy zaczyna więc być nazbyt pobudzony na pojawienie się owego owczarka na zewnątrz, komenda ta, każe mu obniżyć jego poziom pobudzenia i zdenerwowania, które temu towarzyszy.

Jak się można domyślać harmonogramu wyjść nie mamy ustalonego pomiędzy nami, a opiekunami "wrogiego" owczarka. Tak więc, jeśli stawialiście 100 na to, że spotykamy się na zewnątrz, to tą 100 wygraliście (brawo Wy). Jak więc wyglądają takie spotkania? Nie wiem czy nasze psy mają jakiś 6 zmysł czy wysyłają sobie gołębie z wiadomością, ale zawsze wiedzą, gdy ten drugi jest w windzie. Jeśli czekamy na windę na dole, Yuki potrafi rozpoznać (już dobrych klika pieter wcześniej) że w windzie znajduje się Jego wróg numer 1. Znowu psi poziom zdenerwowania i pobudzenia wzrasta w gwałtownym tempie, wyświetlając w głowie komunikat "to on". Dodatkowym symptomem jaki się pojawia jest chęć wyjścia z budynku (czyżby ucieczka z pola bitwy?). Najczęściej w takich momentach wybieramy schody. I tak się człapiemy na to naszego 7 piętro tymi schodami, po tej klatce schodowej małej jak dwudrzwiowa szafa na ubrania. Ale z podniesionymi głowami, że jawnie walkowerem walki nie oddaliśmy. Podobna rzecz ma się podczas spacerów na świeżym powietrzu (jeśli można nazwać powietrze w mieście świeżym, ale nie o to chodzi, prawda?). W sytuacjach, gdy obrany kierunek przecina się jak torowisko tramwajowe z kierunkiem owczarka, najlepszym wyjście (może nie tyle co dla Yukiego, ale co dla nas, widok krwi nic ciekawego, a po drugie próbowaliście kiedyś zmyć krew z białej sierści? Powiem jedno, nie polecam) jest stanąć w miejscu, chwycić szelasy pieseła i czekać aż chmury burzowe się miną. Świetnie w takiej sytuacji sprawdzają się szelki Speed z Sali.pl (będziecie mogli o nich przeczytać niebawem na blogu) szczególnie, jeśli Wasz pies potrafi rzucać się jak orka :P .


Tak wiec sobie żyjemy wszyscy, starając się sobie nie wchodzić w drogę. Co czasem wychodzi lepiej, a czasem mniej lepiej. Póki co rozlewu krwi brak, pogryzień także i innych niemiłych skutków cielesnych (albo futrzanych) także brak.
Kończymy znów przesyłając mokre noski od Yukiego i przybijając psią łapę, zmęczoną od wieczornego spaceru.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przysmaki DogWay - recenzja

-Tu Ryba, wzywam Cię, Yuki.

Międzyzdroje